Często świeżo nabyte rośliny po pewnym czasie są jakieś liche. Liście zaczynają matowieć, przebarwiać się i opadać. Roślina ma zahamowany wzrost, a my żałujemy zakupy.

Bardzo często zdarza się, że rośliny kupione w marketach na pierwszy rzut oka wyglądają dobrze, ale są trochę zaniedbane. Zdarzało mi się kupić przelane lub przesuszone rośliny, które potem ratowałam. Zawsze wtedy przypominam sobie radę pani profesor ze studiów – rośliny kupujcie u pasjonatów albo sami rozmnażajcie. Jeśli jesteśmy pewni, że zapewniliśmy roślinie dobre warunki oświetleniowe i wodne, ale dalej coś jest nie tak – poszukajmy sprawcy. Być może przywlekliśmy do mieszkania nieproszonych gości.

Na pierwszy ogień idą tarczniki, bo choć niewielkie to owady to są dość łatwe do identyfikacji i zwalczenia.

To niewielkie szkodniki, które mają do 2 mm długości. Mają postać raczej płaskiej tarczki (ich kuzyni – miseczniki są bardziej wypukli, skupię się na jednych, bo zwalcza się tak samo), są koloru brązowego. Szukamy na spodniej stronie liści oraz na pędach. Przyda się lupa, chociaż osoby z dobrym wzrokiem nie powinny mieć problemu ze znalezieniem intruzów. Dodatkowo, przy dużym nasileniu tarczników, roślina jest pokryta lepką wydzieliną.

Teraz trochę biologii – pod taką tarczką żyje sobie bezkarnie samica i wysysa soki z roślin. U dorosłych owadów występuje bardzo wyraźny dymorfizm płciowy. Co to oznacza? Ano to, że samiec wygląda jak typowy przedstawiciel pluskwiaków, a postać tarczki to kamuflaż dorosłej samicy. Samce są nieszkodliwe, mają uwsteczniony aparat gębowy i nie żerują. Pod tarczkami samice składają jaja, po pewnym czasie larwy rozchodzą się po roślinie i koło zwane „życiem” się zatacza.

Jak pozbyć się tarczników z roślin doniczkowych?

Sprawa jest dość prosta albo nie jest. Co to oznacza? Jeśli roślina jest niewielka i ma duże, twarde liście – z powodzeniem poradzimy sobie z mechanicznym usunięciem szkodników z rośliny. Gorzej, jeśli nasze okazy są duże, mają liczne pędy i miękkie, niewielkie liście – na przykład fikus benjamina. Wtedy usuwając mechanicznie tarczniki możemy zrobić to niedokładnie i po pewnym czasie problem wróci.

Pierwsze co należy zrobić to przemyć wszystkie listki wacikiem nasączonym denaturatem, roztworem z szarego mydła lub alkoholem wysokoprocentowym (ok 60%), rozcieńczonym octem lub wodą z płynem do naczyń. W przypadku tarczników na kaktusach może pomóc nam szczoteczka do zębów, którą staramy się usunąć samice. Zabieg należy powtarzać co parę dni. Dokładnie lustrujemy roślinę i sprawdzamy, czy cała kolonia insektów została wybita.

Kiedy nie jesteśmy w stanie samodzielnie, mechanicznie usunąć tarcznika – kupujemy pałeczki z insektycydem, które działają systemicznie. Oznacza to, że roślina pobiera substancję czynną i owa krąży w sokach. Owad żerując wysysa preparat i ginie. Są również preparaty do wykonywania oprysków chemicznych, ale te będę polecać jedynie ostatecznie.

Niektórzy polecają ekologiczny oprysk z oleju. Olej ma za zadanie pokryć ciało tarcznika i odciąć dopływ tlenu. Pomysł niezły, ale należy zwrócić uwagę na to, że w przypadku niektórych roślin pokrycie wszystkich tarczników może być kłopotliwe. Samice często żerują po spodniej stronie liści. Jest jeszcze druga strona medalu – olej może pogorszyć kondycję rośliny, źle zmyty olej zatyka aparaty szparkowe co utrudni wymianę gazową. Na rynku są gotowe i skuteczne preparaty do mechanicznego usuwania tarczników (także mszyc i wełnowców), jednym z nich jest Emulpar – naturalny, na bazie oleju rydzowego.