Dzisiaj nie mam zamiaru was straszyć, ale czasami warto zdawać sobie sprawę, z tego, że rośliny, które z taką lubością uprawiamy i pielęgnujemy, są śmiertelnie…lub trochę mniej, trujące. Rośliny trujące bywają zjawiskowe, dlatego są bardzo popularne na naszych parapetach. Przekonacie się, że wilczomlecz, którym straszyła Was babcia, jest łagodny jak baranek, w porównaniu z tym, co wam dziś pokażę. Poniżej przedstawiam kilku przedstawicieli świata flory, na których trzeba uważać.
Rośliny trujące – co zawierają w swoim składzie?
Rośliny toksyczne w swoim składzie zawierają substancje działające drażniąco na skórę, drogi oddechowe lub na śluzówki. Mogą powodować opuchlizny, swędzenie, pieczenie, a nawet uczucie duszenia się i dławienia. Za najbardziej niebezpieczne uważa się alkaloidy, które powszechnie wykorzystywane są w medycynie, a niegdyś służyły do zdobywania korony.
Rośliny trujące zawierające alkaloidy mogą zaburzać rytm serca, powodować paraliż, omamy lub wymioty. Przedstawiam najpopularniejsze rośliny doniczkowe, które po spożyciu mogą okazać się bardzo niebezpieczne dla Ciebie lub dla Twoich bliskich.
Wilczomlecz nadobny, Poinsecja, Gwiazda Betlejemska, czyli must have każdego Bożego Narodzenia
Jak wspomniałam wyżej, nie jest to roślina, która specjalnie zasługuje na naszą uwagę, ale skoro została przywołana, to trochę ją poszkalujmy. Jest urocza, popularna, w wielu domach zdobi wigilijne stoły, imieninowy prezent dla Ewy (kto Ewa – ten wie). Wilczomlecz pochodzi z Meksyku, do Europy dotarł w XX wieku, ciekawostką jest to, że w Indiach jest to gatunek inwazyjny.
Teraz zaskoczę niektórych – ozdobne są liście poinsecji, a nie kwiaty. Roślina wytwarza dwa rodzaje liści. Zielone są asymilacyjne, czyli odpowiadają za proces fotosyntezy. A szczytowe liście, kolorowe (tzw. przysadkowe), odpowiadają za cieszenie naszego oka. Jednak zebraliśmy się tutaj po to, aby postraszyć roślinami, a nie zachwycać się nimi. Co jest takiego mrocznego w wilczomleczu?
Jak typowy przedstawiciel rodziny wilczomleczowatych – zawiera lateks (ważna informacja dla alergików lateksowych). W historii zdarzały się napady astmy po kontakcie osoby uczulonej z tą rośliną. Duża toksyczność gwiazdy betlejemskiej to trochę mit, spożycie większych dawek rośliny może powodować mdłości, a nawet wymioty. Nie wiem, ile tego trzeba by zjeść, aby konsekwencje były poważniejsze.
Ciekawostką jest, że w Meksyku używano soku z wilczomleczy jako kremu do golenia. A w medycynie ludowej wywary miały wzmagać laktację. Biały sok z wilczomlecza zawiera euforbinę, kwas euforbinowy oraz związki cyjanogenne. Podsumowując – gwiazdy betlejemskiej w domu się nie boimy, ale nie zjadamy jej…
Psianka koralowa, czyli psiankowate rośliny trujące
Fajnych ma krewnych ta psianka, już sama przynależność do tej rodziny powinna nas trochę zaalarmować. Osobiście odradzam rodzicom małych dzieci posiadanie tej rośliny doniczkowej, bo ozdobne owoce są bardzo trujące i eksperymentowanie z ich smakiem może okazać się opłakane w skutkach. Nie są to ani małe pomidorki, ani śmieszne papryczki. Spożycie owoców wywołuje sensacje żołądkowe, omdlenia, senność, a większe ilości — zaburzenia pracy serca. Psiankowate to rośliny trujące, których lepiej unikać, jeśli w domu szwendają się ciekawskie koty.
Skrzydłokwiat – laureat zatruć roku 2005
Ciekawostką na temat skrzydłokwiatu jest to, że w roku 2005 spowodował najwięcej zatruć (w Stanach Zjednoczonych) niż jakakolwiek roślina. Chociaż to bardziej jego popularność jako rośliny doniczkowej niż faktyczna moc truciciela. Nie wiem też, co kieruje ludźmi, którzy z ochotą próbują roślin doniczkowych w poszukiwaniu nowych doznań. W składzie rośliny są kryształy szczawianu wapnia, które powodują podrażnienia jamy ustnej, problemy z przełykaniem, a w skrajnych przypadkach zaburzenia serca. Podobny skład chemiczny występuje w anturium i też go nie spożywamy.
Bluszcz pospolity — tak pospolity, że aż strach
Bluszcze to trujące rośliny, które zawierają saponiny, działające drażniąco na skórę. Spożycie sporej ilości rośliny może powodować paraliż i zaburzenia rytmu serca. Na te niemiłe konsekwencje najbardziej narażone są osoby ze słabą odpornością oraz dzieci i zwierzęta domowe. Zabiegi pielęgnacyjne oraz kontakt z sokami rośliny mogą powodować podrażnienia skóry, dlatego zaleca się noszenie rękawiczek.
Difenbachia – piękna aż głos odbiera
Roślina ma tak silne właściwości drażniące, że po kontakcie ze strunami głosowymi powoduje ich paraliż, w efekcie można stracić głos. Przy pracach pielęgnacyjnych należy uważać na sok zawierający strychninę, może on powodować podrażnienia skóry, łzawienie oczu, skurcze. Roślina jest okazała, dorasta nawet do dwóch metrów wysokości, a przyrosty są spore. Budzi podziw, ma niewielkie wymagania pielęgnacyjne, dlatego często gości w mieszkaniach.
Oleander pospolity – zjawiskowy i bezlitosny
Oleander to nie jest typowa doniczka, którą trzymamy na parapecie, do domu wnoszony jest raczej na zimę. Tak jak w przypadku psianki – stanowczo odradzam trzymanie rośliny w domu, kiedy są w nim również małe, ciekawe świata dzieci.
Roślina jest bardzo trująca. Pliniusz pisał o roślinie w ten sposób:
„…wiecznie zielony, bardzo podobny do drzewa różanego, z licznymi korzeniami wystrzelającymi z pnia; dla zwierząt pociągowych, kóz i owiec jest trujący, ale dla człowieka stanowi odtrutkę na ukąszenie węża”.
Dzisiaj wiemy, że Pliniuszowi nie chodziło o odtrutkę, ale o litość dla ugryzionego i skrócenie jego męczarni. Trzeba przyznać, że oleandry są bardzo dekoracyjne. Mają duże kwiaty w eleganckich kolorach. Krzew jest rośliną bardzo popularną w klimacie śródziemnomorskim, właściwie rośnie tam na każdym rogu.
Legenda głosi, że oleander spowodował śmierć biwakujących dzieci, które wykonały kije na kiełbasę właśnie z pędów tej rośliny. W swoim składzie zawiera oleandrynę, która jest glikozydem nasercowym. Spożycie rośliny może powodować śmierć poprzez zaburzenie czynności serca.
Nawypasie.
Super artykuł. Piękne zdjęcia. I dobrze wiedzieć.